2 czerwca 2020 roku obecny prezydent ogłosił Nowy program Ministerstwa Klimatu „Moja Woda” – 100 milionów złotych na 20 tysięcy przydomowych retencji. W swoim wystąpieniu mówił o łąkach kwietnych i oczkach wodnych. Dzień później wiele osób krytykuje ten program. Ja przyjrzę się temu zagadnieniu tradycyjnie rzetelnym okiem.

Więcej o programie możemy wyczytać na stronach rządowych:

Do 5 tys. zł dotacji na przydomowe instalacje, zatrzymujące wody opadowe lub roztopowe, będzie można otrzymać z nowego programu „Moja Woda”. To kolejna inicjatywa Ministerstwa Klimatu oraz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, które zainwestują 100 mln zł w łagodzenie skutków suszy w Polsce. Nabór wniosków rozpocznie się w lipcu.

Program ministerstwa zapowiedział prezydent w trakcie wizyty w Sulejówku.

W swojej wypowiedzi użył określenia „Oczka wodnego” i na tym skupiło się wiele osób, które zaczęły krytykować cały pomysł. Jak jest naprawdę? Generalnie w wypowiedzi prezydenta jest wiele aspektów, o których wielokrotnie mówiło wielu ekspertów, do najważniejszych należą m.in.:

  1. Retencja opadu jak najbliżej miejsca w którym spada – prezydent powiedział: „że musimy zacząć od własnego podwórka, żeby woda w jak najmniejszym stopniu spływała, żeby w jak największym stopniu zostawała w glebie czy roślinach (czas filmu 3:50)
  2. Mądra gospodarka wodna – gospodarka zatrzymywania wody w każdej dostępnej przestrzeni, w każdej dostępnej formie (czas filmu 4:40)
  3. Pozytywne efekty nie osiągniemy jutro czy pojutrze, ale w ciągu kilku, kilkunastu lat (czas filmu 5:00).
  4. Zgromadzona woda może być wykorzystana do podlewania, abyśmy nie brali wody z sieci. (czas filmu 6:10).

Pozytywów nie ma co bardziej komentować. Jest to dobra część wypowiedzi. Z drugiej strony było w niej też kilka zdań do których mam merytoryczne zarzuty i jeden innego formatu:

1. Program dotyczy retencji przydomowej/przyblokowej – czyli wspomnianych przez prezydenta podwórka/ogródka (czas filmu 4:27) , więc w niewielkim stopniu pomoże na suszę rolniczą. Sam powiedział, że to rolnictwo najbardziej cierpi z powodu niedoborów wody, ale retencja wody z dachów za dużo wody nie zapewni. Program retencji na terenach rolnych ogłoszono już w zeszłym roku, miał on dobre i złe strony, o czym pisałem w O programie dotacji na nawadnianie w rolnictwie. Program nie cieszył się dużym zainteresowaniem rolników. Zbliżający się program „Moja woda” też nie rozwiąże problemu suszy w rolnictwie.

2. Szerokim echem odbiło się przede wszystkim Oczko wodne. Oczywiście wielu miało inne skojarzenie niż będzie to miało miejsce w rzeczywistości. Jak wpiszemy w wyszukiwarkę oczko wodne to od razu pojawiają się małe szczelne zbiorniki. Niestety nie o to w tym wszystkim chodzi. To co jest zapisane na stronach ministerstwa ma znacznie szerszy kontekst i jest w tym znacznie więcej rozwiązań, które są lepsze. Retencja w szczelnych zbiornikach czy zapewnienie wsiąkania wody do gruntu to główne kierunki w jakich powinny iść rozwiązania finansowane z tego programu. Jak czytamy na stronach ministerstwa założeniem programu „Moja woda” jest:

Wsparcie przewidziano na zakup, montaż i uruchomienie instalacji pozwalających na zagospodarowanie wód opadowych i roztopowych na terenie nieruchomości objętej przedsięwzięciem, w efekcie czego wody te nie będą odprowadzane na przykład do kanalizacji bytowo-gospodarczej, kanalizacji deszczowej, rowów odwadniających odprowadzających poza teren nieruchomości, na tereny sąsiadujące, ulice, place itp. Otrzymane pieniądze będzie można przeznaczyć na przewody odprowadzające wody opadowe (zebrane z rynien, wpustów do zbiornika nadziemnego, podziemnego, oczka wodnego, instalacji rozsączającej), zbiornik retencyjny podziemny lub nadziemny, oczko wodne, instalację rozsączającą oraz elementy do nawadniania lub innego wykorzystania zatrzymanej wody.

3. Pod koniec filmu (czas 7:57) mówi o programie dużej i średniej retencji, że wszystkie są równie ważne jak ta mikroretencja z programu „Moja woda”. Niestety duża retencja nie jest rozwiązaniem, a na pewno nie priorytetowym. Duża retencja jest rozwiązaniem „końca rury”, nie pomoże przeciwdziałać suszy rolniczej, bo nikt nie będzie robił rurociągów do suchych obszarów rolnych. Nie pomoże na suszę hydrogeologiczną, bo nikt rurociągami nie będzie pompował wody w głąb gleby do odległych terenów. Nie pomoże też na suszę hydrologiczną, bo w pierwszej kolejności wysychają małe rzeki i zbiorniki (więcej o aspekcie dużych zbiorników pisałem w relacji z konferencji Ciągłość ekosystemów rzecznych – konferencja PotamON 2019 oraz przytaczając tekst prof. Czerniawskiego z Katedry Hydrobiologii i Zoologii Ogólnej, Wydział Biologii Uniwersytet Szczeciński Czy czysta energia rzeki jest rzeczywiście czysta? Polecam też początek filmu podlinkowanego na samym końcu). Średnia retencja powinna być prowadzona przede wszystkim w postaci zbiorników bocznych, które zachowują drożność rzeki w obu kierunkach.

4. I na koniec ten nie merytoryczny zarzut. Zapowiedź programu „Mała retencja” jest niestety kolejną kiełbasą wyborczą. Niestety po raz kolejny politycy z jednego z kluczowych zasobów naszej planety robią narzędzie polityczne i ważne programy czy zagadnienia są poruszane przed wyborami. W dodatku w tym przypadku pieniądze na realizacje pochodzą z budżetu państwa, którym zarządza rząd, a nie prezydent. Więc program powinien zapowiedzieć minister, a nie prezydent co jest zwykłą zagrywką polityczną pod wybory. Tutaj najlepiej przytoczyć inne hasło, które pojawiło się w trakcie kampanii: „Pokolenianie kadencja” wypowiedziane przez Szymona Hołownię. W przypadku środowiska i jego zasobów jest to hasło, które powinno nam przyświecać przy działaniach podejmowanych w tych obszarach. Przestańmy wykorzystywać ten temat do celów politycznych. Nikt nas bez wody nie przeżyje, opiera się na niej życie naszej planety, naszego gatunku, naszej gospodarki.

Tyle jeśli chodzi o samą wypowiedź prezydenta. Spójrzmy teraz na to szerzej.

Wśród głosów krytyki pojawiły się głosy, że z budżetu 100 milionów da się zrobić tylko 20 tysięcy instalacji do retencji deszczówki. Ale tak naprawdę to będzie minimum 20 tysięcy instalacji, bo maksymalne dofinansowanie to 5 tys., więc może być i mniej, przez co będzie ich więcej. Ale to oczywiście tylko „może”, bo zapewne większość osób, jak już się na to zdecyduje to będzie chciało maksymalnie wykorzystać dotację. Analizujmy dalej.

100 milionów na program „Moja woda”. Mamy  2477 gmin, czyli na gminę wychodzi trochę ponad 40 371 zł. Zbierając informacje do Wodnych raportów trafiam m.in. na informacje o różnych lokalnych programach na dofinansowanie retencji deszczówki. W nich znajdziemy m.in. takie informacje:

  • W ramach „Krakowskiego programu małej retencji wód opadowych” mieszkańcy od 2014 roku mogą uzyskać dotację celową na wykonanie systemów do gromadzenia i wykorzystywania wód deszczowych. Dotacja mogła pokryć połowę kosztów inwestycji i sięgała maksymalnie 5 tys. zł. Na ten cel od 2014 do 2019 roku przeznaczono ponad 3 mln zł. Powstało 495 instalacji. Czyli w jednym roku przeznaczono średnio 600 tys zł na 99 instalacji.
  • Na Pilotażowy Program „Jestem eko! Łapię deszczgmina Zielonki przeznaczyła 100 tys. zł. – Szacujemy, że pieniędzy powinno wystarczyć na 330 zbiorników – dodaje wójt.
  • Gmina Piaseczno wyznaczyła pulę 250 tys. zł na udzielenie dotacji na zadania służące ochronie zasobów wodnych, polegające na gromadzeniu wód opadowych i roztopowych w miejscu ich powstania.
  • Małopolska gmina Zielonki rusza z programem rozdawania pojemników na deszczówkę. Warta 100 tysięcy złotych inicjatywa ma pomóc mieszkańcom w oszczędzaniu wody i choć trochę powstrzymać skutki suszy.
  • 70 tysięcy złotych zarezerwował w swoim budżecie Ostrów Wielkopolski na pilotażowy program dopłat dla mieszkańców, którzy będą zbierać i wykorzystywać wodę opadową.

Jak widać gminne programy mają trochę większe budżety, niż pokazana wcześniej średnia na gminę programu rządowego, ale to są kolejne cegiełki w retencji wód opadowych jak najbliżej miejsca, w którym spadają na ziemię. Można domagać by się więcej nakładów finansowych ze strony programu rządowego, ale wiele gmin niezależnie od niego zaczęło już takie programy realizować lub rozpoczęły przygotowania do ich uruchomienia.

Czy jest tego więcej? Okazuje się, że jest. Jak czytamy dalej na stronach Ministerstwa Klimatu:

Równolegle Ministerstwo Klimatu oraz Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej pracują nad trzema innymi działaniami dotyczącymi retencji na wsi i w miastach. Programy będą skierowane do samorządów. Mowa o kolejnych 210 milionach zł, które będzie można przeznaczyć na inwestycje z zakresu zatrzymywania i retencjonowania wody.

Resort klimatu i podlegający mu NFOŚiGW przypominają, że do 17 sierpnia br. można składać wnioski o finansowanie „wodnych” projektów w ramach środków norweskich, gdzie zarezerwowano pieniądze m.in. na realizację inwestycji w zakresie zielono-niebieskiej infrastruktury w miastach. Budżet działania wynosi 100 milionów zł.

Kolejne 60 milionów zł Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko 2014-2020 zostało przeznaczone dla samorządów miejskich na zmniejszenie problemu suszy i zminimalizowanie ryzyka podtopień podczas opadów nawalnych. 29 maja 2020 r. Narodowy Fundusz ogłosił nabór wniosków dla gmin miejskich i miejsko-wiejskich. Dostępne będą dotacje do 85% kosztów kwalifikowanych.

Dodatkowo, 50 milionów zł ze środków krajowych – w ramach zmodyfikowanego programu priorytetowego NFOŚiGW „Adaptacja do zmian klimatu oraz ograniczanie skutków zagrożeń środowiska” – zarezerwowano dla jednostek samorządu terytorialnego na realizację zdań z zakresu retencjonowania wody na terenach wiejskich. W tym przypadku dostępne będą dotacje do 70% kosztów kwalifikowanych. Narodowy Fundusz będzie wkrótce informował o tym naborze wniosków.

Ponadto jak podaje portal farmer.pl: w czerwcu rusza kolejny nabór wniosków o dofinansowanie inwestycji miejskich zwiększających ilość retencjonowanej wody – poinformowało Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej. Jest na to 60 milionów złotych.

Na portalu green-news.pl czytamy o tych dotychczasowych programach retencji opadów: Takie działania są potrzebne na terenie całego kraju, ponieważ 90 proc. Polski leży poza dolinami rzek. Samorządowcy i władze centralne muszą szukać pieniędzy na realizację projektów z tej dziedziny. I te słowa powinno się też odnieść do programu „Moja woda”

W tym wszystkim jest jeden szkopuł. Lepiej budować zbiorniki szczelne lub zgłębienia, które będą okresowo retencjonować wodę. Bo zgodnie z ustanowionym w 2017 roku Prawem wodnym, w przypadku posiadania na działce śródlądowych wód stojących prawo pierwokupu ma starosta. Przepis ten istnieje do tej pory, co przed chwilą sprawdziłem. O tym mówią artykuły 214 i 217:

Art. 214. Śródlądowe wody stojące, woda w rowie oraz woda w stawie, który nie jest napełniany w ramach usług wodnych, ale wyłącznie wodami opadowymi lub roztopowymi lub wodami gruntowymi, znajdujące się w granicach nieruchomości gruntowej stanowią własność właściciela tej nieruchomości.

Art. 217.
Ust. 13. Skarbowi Państwa przysługuje prawo pierwokupu w przypadku sprzedaży nieruchomości obejmującej grunt pod śródlądowymi wodami stojącymi. Prawo pierwokupu wykonuje starosta w porozumieniu z ministrem właściwym do spraw gospodarki wodnej.

O sprawie wypowiadali się już notariusze i prawnicy w 2017 r. i 2018 r. W 2017 roku na łamach Rzeczpospolitej mogliśmy przeczytać:

– Właściciel posesji z basenem albo oczkiem z rybkami nie będzie mógł jej sprzedać, jeżeli wcześniej nie zaoferuje jej nabycia staroście. Takie rozwiązania wprowadza prawo wodne wchodzące w życie od 1 stycznia – mówi Mirosław Kupis, notariusz.

Po co staroście willa z basenem? Nie wiadomo. Prawnicy są zgodni. Jakość przepisów prawa wodnego jest dramatyczna.

Dalej w treści artykułu czytamy wypowiedź adwokata, że raczej starości nie będą chcieli z tego skorzystać, ale z jednej strony taki zapis prawny wydłuża proces sprzedaży, a także koszty, bo wszytko musi być załatwione notarialnie. Z drugiej strony niedopełnienie tych formalności, może w przyszłości podważyć ważność umowy przenoszącej własność. Minęły prawie trzy lata od ustanowienia Prawa wodnego, a tego  zapisu nadal nie znowelizowano. Skoro więc Pan prezydent ma takie dojścia w rządzie, że załatwia program „Moja woda” to może uda mu się też załatwić nowelizację tego i innych zapisów ustawy, które budzą liczne wątpliwości prawne i są barierą do szerokiego rozwoju retencji.

EDIT: Czytelnik pomógł mi podesłał interpretację prawną powyższych zapisów przygotowaną przez ministerstwo.

prawo
Fragment opinii prawnej – całość na stornach ministerstwa tutaj

Podsumowując, kierunek rozwoju mikroretencji to jest to co powinniśmy robić na szeroką skalę w jak największej liczbie w całym kraju. Im więcej takich programów tym lepiej. Retencja deszczu jak najbliżej miejsca, w którym dotyka ziemi. W postaci szczelnej retencji, żeby zasób można było później wykorzystać, lub poprzez zapewnienie wsiąkania do gruntu, bo retencja do gleby ogranicza skutki wszystkich trzech typów suszy: rolniczej, hydrologicznej i hydrogeologicznej. 

I na koniec zapraszam do obejrzenia wspomnianego filmu o dużej retencji na przypadku stopnia wodnego Włocławek.

Dziękuję wszystkim, którzy wspierają moją pracę, a szczególnie Patronom, którzy poprzez darowizny wspierają dalszy rozwój mojej wodnej pasji. Możesz do nich dołączyć zostając moim Patronem lub Mecenasem
tutaj więcej informacji

Możesz też zarejestrować się poprzez poniższy formularz, aby otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach. Nie ujawnię nikomu Twojego adresu!