Wodny Makbet postawiłby zapewne pytanie: retencjonować opady z dróg czy nie? Z jednej strony retencja opadu przynosi szereg korzyści społecznych i środowiskowych, a z drugiej trzeba pamiętać o zanieczyszczeniach wypłukiwanych z dróg wraz z wodą opadową.
Nowe Prawo wodne z 2017 roku wprowadziło szereg zmian w tym m.in. dotyczących wód opadowych. Dwie najważniejsze to:
- wprowadzenie opłat za uszczelnianie powierzchni w miastach, a także poza terenami zurbanizowanymi jeśli powierzchnia uszczelnienia to ponad 3500 m2
- zmiana terminologii ze ścieków opadowych na wody opadowe – co spowodowało, że rozporządzenie dotyczące wprowadzania ścieków do wód lub gruntu nie dotyczy już wód opadowych i roztopowych – o tym aspekcie pisałem w jednym z pierwszych wpisów – Ścieki czy wody opadowe? – aspekty prawne a rzeczywistość
Obie zmiany wydają się mieć na celu zwiększenie retencji wód opadowych, ale pamiętać należy, że każda powierzchnia uszczelniona jest mniej lub bardziej zanieczyszczona. Najwięcej wątpliwości budzić może retencjonowanie wód opadowych z powierzchni ulic i parkingów.
Jednym z rozwiązań wspierajacych retencję są obniżenia terenów wzdłuż dróg, do których spływają wody opadowy nazywane w literaturze grass swales. Przykład takich rozwiązań możecie zobaczyć tutaj – Mała retencja w miastach – przykłady mikroretencji z Danii. Zasadę ich działania przedstawia poniższa grafika.
Jak widać rozwiązanie bardzo proste, ale w naszym kraju ze święcą w ręku można szukać przykładów ich zastosowania. Powody? Oprócz wcześniej obowiązujących przepisów obawy, że zanieczyszczenia zniszczą zieleń. Czy wody spływające z dróg są rzeczywiście aż tak zanieczyszczone?
Woda opadowa spłukuje z ulic wszystko co się na nich znajduje. Pomijając śmieci, których nie powinno tam być oraz większe elementy jak liście czy patyki, zaliczamy do nich:
- zawiesinę – drobne cząstki i pyły – np. piasek stosowany zimą do posypywania dróg, czy cząstki z zużywającej infrastruktury i pojazdów
- metale ciężkie
- biogeny – głównie związki azotu i fosforu
- wszelkie substancje ropopochodne i oleiste
- zanieczyszczenia zużywające tlen – głównie biodegradowalne, które w procesach rozkładu przez mikroorganizmy zużywają tlen
- pozostałe zanieczyszczenia – w tym m.in. sól drogowa
Strach przed tymi zanieczyszczeniami i ich wpływem na tereny zielone jest jednym z czynników ograniczających stosowanie podejścia do budowy dróg, tak aby ulice i chodniki były co najmniej na równi z terenem zielonym, a najlepiej nieco wyżej.
W przypadków występowania drzew czy terenów parkowych w pobliżu dróg tworzenie/pozostawianie trawników na wyższym poziomie niż asfalt ma swoje uzasadnienie w ochronie korzeni roślin przed zanieczyszczeniami – szczególnie solą drogową w okresie zimowym. Ale w przypadku pasa zieleni odgradzającego jezdnie, brak zagłębienia to marnotrawstwo przestrzeni, szczególnie jeśli porasta go głównie trawa.
W Łodzi od jakiegoś czasu przy okazji remontów zwykłą trawę zastępuje się pięknie wyglądającą trawą ozdobną o wysokości około metra. A przecież można również znaleźć atrakcyjnie wyglądające rośliny, które będą tolerowały okresowe zasolenie (rośliny halofilne) oraz inne zanieczyszczenia. W takim obniżeniu mamy wtedy dodatkową funkcję retencji wody, co przy obecnych wyzwania związanych z powodziami, suszami i zmianami klimatu, jest nie bez znaczenia. I to właśnie w miastach powinno się szukać i stosować wszelkie rozwiązania, które spełniają co najmniej klika funkcji.
Zainteresowanych rozwiązaniami pozwalającymi zwiększyć retencję w miastach odsyłam do publikacji Fundacji Sendzimira, którą znajdziecie poniżej w polecanych materiałach.
W tych wszystkich rozważaniach często zapomina się, że przy obecnym podejściu całość wody jest odprowadzana kanalizacją do wód, gdzie wpływ na środowisko jest jeszcze większy, bo powierzchnia z której są wypłukiwane zanieczyszczenia jest znacznie większa, niż w przypadku pasa zieleni wzdłuż danej drogi. Taka kumulacja zanieczyszczeń trafia później do zbiornika, który musi sobie z nimi poradzi, co zazwyczaj negatywnie obija się na jego kondycji i skutkuje degradacją. Dlatego każde przekierowanie wód z ulic na najbliższy teren zielony to ulga dla zbiorników i rozpraszanie zanieczyszczeń. Bo nawet jak trafią one na pas zieleni przy drodze to są to dużo niższe wartości, z którymi środowisko jest sobie wstanie poradzić.
Podobał Ci się mój artykuł?
Jeśli tak, to zarejestruj się, aby otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach.
Nie ujawnię nikomu Twojego adresu!
Więcej informacji:
- Fundacja Sendzimira. Zrównoważony rozwój zastosowania nr 5/2014: Woda w mieście.
-
S. Gavrić, G. Leonhardt, J. Marsalek, et al., Processes improving
urban stormwater quality in grass swales and filter strips: A review of research findings, Science of the Total Environment,