Poniższym tekstem otwieram cykl felietonów pisanych przez pracowników branży wodociągowo-kanalizacyjnej dla miesięcznika Wodociągi i Kanalizacja. Nawiązana z czasopismem współpraca pozwoli Wam spojrzeć na ich pracę od środka. Widzą i wiedzą znacznie więcej niż my. Warto spojrzeć ich oczami na wyzwania branży i wyzwania jakości i ilości zasobów wody.

 

Okres wakacyjny sprzyja wielu refleksjom, pobudzonym podróżami i wypoczynkiem. Okazji do refleksji jest wiele, a są one wyzwalane codziennym obrazem naszych instalacji wodociągowych i kanalizacyjnych w całym kraju. Przemierzając corocznie tysiące kilometrów samochodem po coraz lepszych polskich drogach z ogromną satysfakcją obserwuję w zaskakujących często miejscach w kraju efekty wieloletniej i wielomiliardowej (w sensie finansowym) działalności samorządów i samych przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych. Często jedynym pozostającym widocznym efektem tej pracy są wyblakłe tablice o kolejnym projekcie z udziałem środków unijnych, czasami pojawi się obok drogi przepompownia ścieków, na pasku asfaltu ułożonego na wiejskiej drodze widać rząd studzienek kanalizacyjnych, w polach, w oddali od zabudowań widać oczyszczalnię ścieków.

Lata wysiłku i zaniedbań

Ten obraz jest budujący, widać wielki wysiłek wszystkich uczestników procesu inwestycyjnego ostatnich 15 – tu lat. Rzeczywiście, okres wielkich inwestycji w sektorze zaczął się tuż przed datą wejścia Polki do Unii Europejskiej, a zakończył się … 2 lub 3 lata temu. Dowodem zakończenia intensywnego okresu rozwoju branży są dane GUS o przyrostach rocznych długości sieci kanalizacyjnych w Polsce i o nakładach na gospodarkę wodną, w szczególności na systemy kanalizacyjne. W okresach największych inwestycji budowaliśmy nawet 10 tysięcy km sieci kanalizacyjnych rocznie, w ostatnim, 2018 roku – zaledwie 3,9 tysiąca i to razem z coraz intensywniej wykonywaną siecią kanalizacji opadowej. Nakłady na gospodarkę ściekową w ostatnich kilku latach spadły do poziomu z lat dziewięćdziesiątych, a sami wiemy, jak niewiele działo się w sektorze w tym okresie.

Ale są i inne obrazy. Przejeżdżając wśród pól, najczęściej na wzgórzach, spotykamy setki samotnych obiektów wodociągowych. To ujęcia wody, z naziemnymi lub podziemnymi zbiornikami wody, zasilające najbliższe miejscowości. Inżynierskie oko potrafi od razu oszacować wielkość tej instalacji. Niestety praktycznie regułą jest spostrzeżenie, iż im mniejsza instalacja, tym bardziej zaniedbana. Mijając setki takich instalacji nie spotkałem widocznej obsługi w obiekcie, stojącego samochodu serwisowego. Częstym obrazkiem natomiast jest pordzewiały zbiornik wieżowy, uszkodzone ogrodzenie, zarośnięty chwastami teren obiektu. To zapewne jeden z obiektów wykazywanych przez Głównego Inspektora Sanitarnego w Raporcie „Stan sanitarny Kraju” jako wodociąg o wydajności do 100 m3/dobę lub 100 – 1 000 m3/dobę. Takich obiektów jest w Polsce prawie osiem tysięcy. Na potrzeby jednej z ostatnich prezentacji w Warszawie oszacowałem roczne przychody takich wodociągów na poziomie od kilkadziesiąt tysięcy do kilkuset tysięcy złotych. Czy można utrzymać na dobrym poziomie technicznym takie obiekty dysponując tak skromnymi środkami (oczywiście trzeba z nich pokryć wszystkie koszty eksploatacyjne, z kosztami obsługi, energii elektrycznej – po ostatnich podwyżkach! – i inne niezbędne koszty)?. Obserwując lokalizowane w szczerych polach niewielkie ujęcia wody ze strachem pomyślałem o ryzyku ponoszonym w trakcie eksploatacji związanym z niewłaściwą ochroną lub jej brakiem, nie mówiąc już o cyberbezpieczeństwie systemu zaopatrzenia w wodę, którego elementem były te ujęcia wody.

Kto ma pomóc?

Jak pomóc tym najmniejszym obiektom i podmiotom je eksploatującym (zwykle gminom i zakładom budżetowym gmin)? Kto powinien być odpowiedzialny za pomoc, której niezbędnie potrzebują małe przedsiębiorstwa wod-kan? Przecież wymagania formalne i techniczne dotyczące zaopatrzenia w wodę są jednakowe dla wszystkich prowadzących działalność w zakresie zbiorowego zaopatrzenia w wodę w Polsce. Czy z pomocą mają przyjść zarządzający pozostałymi ujęciami wody (o wydajności powyżej 1 000 m3/dobę), których jest około 700 (czyli zaledwie 7% ogólnej ilości wodociągów w Polsce? Kto ma zapłacić za tą pomoc? A co w przypadku, gdy pomoc jest konieczna, a zarządzający systemem wodociągowym konieczności pomocy nie widzi, a nawet deklarację wsparcia traktuje wrogo, jako chęć ingerencji w cudzą własność?

Pytań jak widać wiele, odpowiedzi mało. Moja refleksja pobudzona była niedawnym uzasadnieniem odmowy przez jednego z wójtów wydania decyzji o lokalizacji inwestycji celu publicznego polegającej na połączeniu magistralą większego wodociągu z mniejszym sąsiadem. Sens odmowy był kuriozalny – inwestycja zagrozi pozycji gminnego przedsiębiorstwa wodociągowego.

Kto powinien się tym zająć i kto powinien ponieść koszty tych działań?

Felieton Tadeusza Rzepeckiego dla Miesięcznika Wodociągi – Kanalizacja – numer 2019-9 (dostępny online tutaj)

NOWE_logo_WK

Podobał Ci się mój artykuł? Możesz wesprzeć moją działalność darowizną i zostając moim Patronem lub Mecenasem
tutaj więcej informacji

Możesz też zarejestrować się poprzez poniższy formularz, aby otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach. Nie ujawnię nikomu Twojego adresu!