Laurence Henriquez, Arian van Timmeren, „Under pressure. Water and the city”, wydawnictwo TU Delft & AMS Institute, 2017
Ta książka jest niesamowita. Jej się nie da czytać, z nią się trzeba zmierzyć. Walczyć. Trzeba przebrnąć lub pokonać niechęć. Wejść w ten przedziwny klimat, w trud języka i nieomal ból wiedzy jaką przynosi. Nie znam jej tłumaczenia, czytać trzeba w oryginale (angielski).
Czytając zacząłem podkreślać niektóre zdania, które mnie zainspirowały, a czasem wstrząsnęły zupełnie nową perspektywą. A przecież to nie pierwsza moja lektura o wodzie! Przykłady? Proszę bardzo:
“Though it may be geographically unevenly distributed the planet cannot be entering into period of ‘peak water’, because it cannot become ‘scarce’ in absolute terms. Unlike the multitude of food stuffs, minerals and organic compounds (diamonds, gold, hydrocarbons) whose relative scarcity dictates high prices on the commodities markets , H2O is one of the most abundant and ubiquitous compounds on the planet”. [tłumacząc sens: Choć woda nie jest rozmieszczona na ziemi równomiernie, nasza planeta nie może wejść w okres braku wody w sensie absolutnym, podstawowym. W przeciwieństwie do żywności, minerałów czy związków organicznych (diamentów, złota, węglowodorów), których ograniczony zasób dyktuje wysokie ceny na rynku, woda jest najbardziej powszechnym związkiem na ziemi.”]
Czyli z jednej strony „woda powszechna” i pełno jej wszędzie, a przecież kryzys, wojny o wodę, krew i pieniądze? Czyli woda nas przetrwa, bo krąży w przyrodzie i nie znika? Te migracje, powodzie, zanieczyszczenia, susze to tylko powierzchowny skutek, a nie podstawowy brak wody na ziemi? Czyli sami sobie wywołaliśmy kryzys. Przecież ziemia to „niebieska planeta”, czyli wody na niej jest i będzie wystarczająco. Prawda, że jest o czym dyskutować? Także z autorem, który w dalszym paragrafie rozwija tę myśl.
Trudny jest nawet sam sposób w jaki ta książka jest wydana. Książka jest nieforemna, jej czcionka jest dziwnie trudna, czasami powiększona, przekształcona, pogrubiona. Papier niemal makulaturowy, niebiesko wybarwione chłodne zdjęcia, które zmuszają do myślenia, a potem ciąg kolorowych, niemal banalnych jak wylot rury do zbiornika ziemnego czy ogród deszczowy.
Czytając miałem wrażenie jakby autor świadomie szukał w słowniku synonimów takich słów, których na pewno nikt nie zna, albo takich, które pozwolą przeciągnąć zdanie, wybić czytelnika z nastroju spokoju, które utrudnią odbiór. Po co? Czy to świadoma gra z czytelnikiem, by poczuł jak wielkim problemem świata jest woda? Jak trzeba ją cenić? Jak trzeba o nią walczyć i dbać?
„Water, blood, money” – już sam podtytuł zatrważa. To jednak zupełnie nie kryminał. Książka momentami niemal naukowa, a na pewno popularno-naukowa. Nasycona faktami, treścią, pokazująca ogromną pracę autorów w poszukiwaniu źródeł i ich dużą wiedzę. Ze swobodą, ale i mozolnie, przedzierają się oni przez kolejne warstwy wiedzy o wodzie, o polityce, o chemii, o technologii, o zarządzaniu.
Pytania do których odnoszą się autorzy są nam dobrze znane. Woda to prawo czy zasób zbywalny? Czy wystarczy jak wszyscy zaczniemy oszczędzać wodę? Co napędza korporacje? Czy technologia daje radę? Smart City? Taryfy? Sukcesy i porażki w zarządzaniu i inwestycjach. Migracje. Zielono-niebieska infrastruktura. Wojny o wodę. Czym jest woda – ta cząstka atomu tlenu i dwóch atomów wodoru? I wreszcie „government to governance” (jak to przedłumaczyć – „rząd i rządzenie”?).
Znacie tę piosenkę śpiewaną przez Kraków Street Band ..”kropli się nie da podzielić na pół, zawsze powstają z niej dwie..”?
Gorąco polecam, choć to lektura dla prawdziwych twardzieli. Wytrwałych. Ja swój egzemplarz dostałem od pana prof. Pawła Licznara (dziękuję!), ale zajrzycie tutaj, jeśli was zainteresowałem:
https://www.ams-institute.org/news/out-now-under-pressure-water-and-city/
